poniedziałek, 22 września 2008

Niedzielna wycieczka.

Na przekór pogodzie postanawiam zwiedzić to, czego jeszcze nie widziałem. Rodzice w domu na dyżurze. Pani B. jako miłe towarzystwo oraz jako ktoś, komu można pokazać część naszej pięknej okolicy. Temperatura optymalna i o dziwo pada tam gdzie trzeba. Podobnie jest z mgłą i światłem, mimo że jest już dobrze po południu.
Sosnówka/ Marczyce, właściwie góra Grodna, porośnięta lasem. Sztuczne ruiny Henryka z 1806 lub 1807 r. Jeśli Heinrichsburg, to z 1841 roku.
Niezwykła budowla, strzelista, pojawia się niespodziewanie po paru minutach marszu żółtym szlakiem.
Dowód zbytku książęcego rodu von Reuss, właścicieli Staniszowa- miał być tylko pokoik myśliwski, wyszedł zamek, wprawdzie miniaturowy, ale o znakomitych proporcjach, z wieżą (basztą) widokową. Teraz już bez schodów, więc z widokiem tylko na niebo. Nie ma też drewnianego stropu, który opierał się na wystającym wieńcu.
Przez dziesiątki lat nikomu niepotrzebne sztuczne ruiny stały się ruiną naturalną. Gdy go kupię, będzie największą atrakcją gminy i całej romantycznej części Polski.

3 km dalej, już w Staniszowie, po kamiennych schodkach idziemy też żółtym szlakiem, na szczyt Witoszy (484 m npm), mijając po drodze liczne formacje skalne, płyty, bloki granitowe, jaskinie grawitacyjne- sztuczną, podkopaną na polecenie hrabiego von Reussa, pustelnię proroka i wizjonera Rischmana, aby na koniec ujrzeć wspaniałą panoramę Karkonoszy, Staniszowa, Mysłakowic. Szczyt zwieńczony jest pozostałością po 14- metrowym postumencie Bismarcka.


























Czakram Franke na Patelni to jedno z wielu magicznych miejsc w naszej okolicy.
fot. Filip- nocny widok z Patelni
Podobnie jak i kaplica św. Anny i Dobre Źródło na zboczu Grabowca (784 m npm), która jest następnym celem wycieczki.

- Czy ta woda ma jakieś właściwości? - pytają się młodzi ludzie, widząc, że zachęcam B. do marsz-obiegu wokół świątyni z wodą w ustach.
-Oczywiście, że ma. Do wyboru, stosownie do wiary: odnowa sił witalnych, lecznicze, szczęście w miłości i ostatecznie regeneracja dziąseł, zębów- wysoka zawartość radonu.
Zerwali się pośpiesznie ku kaplicy.
- Na wszelki wypadek 9 razy- dorzuciłem - Różnie różne źródła podają.
Było 7 razy.-Czy my dobrze idziemy? Żółtym szlakiem na Pielgrzymy?
Wpatrzyłem się w zużyta mapę.
-Jestem stąd, ale nie wydaje mi się.
-Ja też jestem stąd- przyłączył się sympatyczny pan z panią i z bukłaczkami na wodę- i wydaje mi się, że ten kierunek doprowadzi was do Warszawy. W razie czego zapraszam na pokoje. I państwa też.
- A gdzie są te pokoje?- się zainteresowałem jako "człowiek z branży"
- Sosnówka. Dolina Marzeń. Dopiero zaczynamy.
- Ja jestem Wiśniowy Sad z Zachełmia, w przypadku braku gości też zapraszam.
I tak poznałem kolejnych specjalistów od relaksu dusz ludzkich. Kiedyś tam zajrzę.










Na koniec Wang w Karpaczu. Jak zawsze ekscytujący nordyckim klimatem. Mikrokolonia Wikingów. Ostatnia grupa już wyszła, ale wpuszczający pozwolił nam gratis na przejście krużgankiem i na obejrzenie wnętrza. Może dlatego, że byliśmy trzeźwi, co wśród zwiedzających podobno czasem się zdarza.





Brak komentarzy: