piątek, 10 grudnia 2010

Trochę o pałacach, trochę o jesieni


Mija rok 2010. I jest to rok bardzo dla nas intensywny, niespokojny, pełny dziwnych wydarzeń, trudności, ale też obfity w piękne chwile. Prawdopodobnie było też tak w innych latach, których aż tak wyraźnie nie pamiętam. Być może jest on dla mnie jakoś bardziej ważny wg astrologii chińskiej czy innej, zawsze się jakaś znajdzie.

Czy następny rok pozwoli trochę odetchnąć, czy raczej nastąpi efekt Hitchcocka. Stawiam na to drugie. Ostatni kwartał jest bardziej zakręcony, nie tylko przez pogodę, której powszechnie znana zmienność warunkuje samopoczucie, zapał do realizacji planów, stabilność finansową, a właściwie jej brak, co pewnie nie jest niczym niezwykłym dla większości ludzi na Ziemi, powoduje tragedie, klęski, sukcesy.

 
Wydaje się, że życie powinno polegać tylko na dostosowywaniu się do pogody, klimatu i do przyrody. I tak w górach prawie już bywa, gdy umiemy nie przejmować się urzędami, nieprzychylnymi, niezauważającymi nas ludźmi, polityką.




 Rok na dobre się jeszcze nie skończył i zima wywija rozliczne numery, które mi wcale się nie podobają, więc okryję to zmową milczenia. Dużo się udało zrobić, zobaczyć, być, nacieszyć, tyle samo się nie udało.

Udało się odkryć uroczy cmentarzyk przy kościele ewangelickim z 1755 roku w Miłkowie z nagrobkami Hansa Seydla, znanego rytownika i berlińskiego grafika oraz Oswalda Krebsa, rotmajstra- szefa roty gromadzkiej w Miłkowie.
 
 

Kościół św. Jadwigi został na przyszły rok.
 
W ostatnich miesiącach zabłysnęły mi znowu pałace: Staniszów, Łomnica, kompleks w Bukowcu, Na Wodzie, Dębowy, z arcyciekawym wątkiem "Anioła z Ciszycy", czyli historia romansu 12- letniej Elizy Radziwiłłówny z księciem Wilhelmem, przyszłym cesarzem Niemiec.

Świątynia Ateny w Bukowcu
Przypuszczam, że miało to ogromny wpływ na rozwój karkonoskiego regionu i na nas, że mamy dziś drogi, szlaki, pomniki, pałace, kościoły.
 
 
Od tamtego okresu Karkonosze stały się znane w Europie, a grunty i budynki zrobiły się pożądane i modne, także wśród niemieckiej arystokracji. Kolejno Hohenzollernowie kupowali i budowali pałace w Karpnikach, Mysłakowicach, Łomnicy oraz w Wojanowie. 

Staniszów 
Łomnica
Bywał goszczony w Karkonoszach Goethe i Chopin. W końcu zaowocowało to budową linii kolejowej Berlin- Jelenia Góra w XIX wieku, którą podążali w góry, na Śnieżkę, na zamek Chojnik, do cieplickich źródeł, liczni turyści i kuracjusze, głównie z Niemiec.

 



Wreszcie zlokalizowałem ruiny pewnej haniebnej budowli, w bardzo dostępnym miejscu, prawie w centrum gminy, pamiętające niejedną mrożącą krew w żyłach opowieść.






Atrakcyjność teraz naszego regionu powoduje, że każde przedsięwzięcie, np. budowla, zyskuje niesamowite tło w postaci górskich i przedgórskich krajobrazów.
Skorzystał z tego np. książę von Reuss, zakładając ogród krajobrazowy przy pałacu Staniszów, także Gołębiewski oraz projektant zbiornika Sosnówka w latach 60- tych. W świetle obowiązującego prawa przepisy art. 53 ust. 3 ustawy Prawo wodne, nie jest możliwe wykorzystywanie wód zbiornika Sosnówka do celów rekreacyjnych, gdyż teren ochrony bezpośredniej jest ogrodzony i nie mogą tam przebywać osoby nieupoważnione, czyli osoby z poza obsługi. A gdyby tak usunąć ogrodzenie?


Będąc w górach chcemy się fotografować na ich tle, chcemy mieć domy z widokiem przez okna. W agroturystycznych pokojach ten element też jest bardzo poszukiwany, ale im bliżej gór, tym perspektywa staje się bliższa i węższa. Najefektowniejsze widoki znajdziemy w Mysłakowicach, Starej Kamienicy, Jeżowie, Kromnowie, Kopańcu itp., czyli nawet nie w naszym karkonoskim obszarze. A wiadomo że z Przesieki najlepiej widać Góry Kaczawskie, Dolinę Czerwienia, z Zachełmia Kotlinę Jeleniogórską, z Borowic Dolinę Pięciu Potoków, z Michałowic poza Kotłami Śnieżnymi niewiele więcej, a z Jagniątkowa nic nie widać.
Złoty Widok przed Wiśniowym Sadem
Nie o to w tych miejscowościach chodzi. I tak mamy więcej kontaktu z górami niż w samym Karpaczu i Szklarskiej.
Karpacz
Zachełmie
 
 

Przedwojenne panoramy skryły się wstydliwie, a może i specjalnie za zasłoną zieleni, drzew, krzewów, jak w teatrze: 3 scena w drugim akcie. Teraz jest tak. Potem będzie inaczej, też pięknie. A zawsze można skoczyć na petrowkę i już po godzinie znaleźć się w trochę innej sztuce, chociaż na ten sam temat.
Petrowka
Mały Szyszak i Odrodzenie
 

Albo stoczyć się w pięć minut w dolinę i zaznać mazursko- podgórzyńskiej romantyczności, w ciszy o brzasku na jednej z wielu grobli między Stawami Podgórzyńskimi.
 
   

Żyjąc w Karkonoszach, korzystamy z olbrzymiej różnorodności doznań pozytywnych bardziej lub mniej, czy chcemy czy też nie. Jest to źródłem potężnej inspiracji, chęci i radości życia. Jesienne kolory, malowniczość ciekawych miejsc, prześcigają się z przejawami natchnienia artystów dawnych i współczesnych, nie tylko wystawianych w Pałacu Staniszów.
 
 Bogactwo gór nie jest niewyczerpane, jakby się mogło wydawać. Lasy, czysta woda, obok krajobrazów to ważne jego elementy, które mogą stracić ci, którzy jeszcze tu nie byli lub byli tylko jeden raz i w dodatku nie musi to zależeć od nas.




 

W ten sposób jesień 2010 przechodzi do historii, tylko szkoda że aż tak mocno będziemy ją pamiętać.