Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dotacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dotacje. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 października 2009

Czy będzie zima 2009?

Będzie!
Zaczęło się niewinnie. Z nadzieją pogodziliśmy się z końcem lata. Wizja kolorowej jesieni zapanowała w Wiśniowym Sadzie.




Wystąpiły nawet obawy czy prace nad mitycznym biznesplanem nie udaremnią obserwowania tej najbardziej atrakcyjnej pory roku. Marcin wychodził nawet z Dharmą i fachowym, szklanym okiem uwieczniał wszelkie symptomy zbliżania się tej pożądanej pory roku.

Nic z tego. Natura poszła na skróty. Zamiast jesieni po lecie, przyniosła nam zimę, z opadami wziętymi żywcem i z nadmiarem z października 1981.


Pierwszy raz od lat założyłem łańcuchy. Nie żeby nie można było podjechać, tylko że panika spowodowała kolejki w warsztatach i do dziś mam na kołach letnie opony, co w naszych warunkach zimowych określa się mianem szczytu ekstrawagancji i beztroski.

Wszystko co mogło, stanęło nam przeciw sprostania wymogom POKL. Brak prądu do drukowania i poprawiania wniosku, brak wody wynikający z braku prądu, brak dojazdu bez łańcuchów, parodniowa wizyta przyjaciela z Anglii, zdziwionego polskimi, nie tylko klimatycznymi warunkami życia przez 2 doby.


Na koniec trzeba było przezwyciężyć jeszcze brak czasu, atramentu w drukarce, internetu w biurze Agencji, sformatowany źle kwestionariusz, niewiedzę, obawy, znikomość czasu na konsultacje u konsultantów, dziurkacza do dziurek, teczek i kopert.
Wszystko się jednak udało pozytywnie przekroczyć, ale za to z rezerwacjami krucho- od 2 tygodni mamy wolne pokoje i nic nie wskazuje na to, by coś wynająć aż do 2-go dnia Świąt. A w obecnym zakresie działalności 2 tyg. bez gości = 0 w portfelu. Dotacja z POKL-a ma nam pomóc to pozasezonowe zjawisko znacznie złagodzić.

Na razie włóczymy się po koncertach synów, w roli ich starszego rodzeństwa, zwiedzając różne dziwne, muzyczne miejsca, nie tylko w bliskiej okolicy, obserwując przy okazji stan polskiej, młodzieżowej kultury muzycznej.
Najlepiej nie jest. Moim zdaniem młodzi w większości nie potrafią zaczerpnąć z muzyki piękna jej dźwięków, harmonii, aranżacji, rytmu i osobowości muzyków. Traktują ją najczęściej jako pretekst do zabawy, odreagowania przy użyciu rozmaitych "katalizatorów". Dlatego muzyka ma prowokować, zagłuszać niepokoje, wywoływać negatywne emocje oraz transowe wibracje z mocnymi szybkimi rytmami, bez chwili (nie daj Boże) na jakiekolwiek refleksje. Najlepiej gdy rodzi bunt z powodu rzeczywistości, odstępstwa od popularnego stylu z TV, kontestacji starszych pokoleń, poziomu technicznego.
I taki też mógłby być cel dodatkowy, który zawsze przy muzyce był obecny, począwszy od Mozarta. Pewnie jest to spowodowane: nagłą swobodą, którą muzyka uzyskała po końcu komuny, również istnieniem muzycznej nomenklatury postkomunistycznej, która ma się do dziś najlepiej w tej branży, niezbyt powszechnym wpływem i wzorcami z MTV, w przeciwieństwie do wpływu Okocimia.
Wiem coś o tym, bo przecież we wrześniu też grałem we wrocławskim klubie, ale można się z takim poglądem nie zgadzać.

Dlatego też młodzież z różnych po kolei miast, począwszy od Wałbrzycha, przez Świeradów, Jelenią Górę, Wrocław, traci okazję aby za darmo, na miejscu, spotkać się na żywo z fenomenem Microexpressions, których kombinacje dźwięków dojrzewały wprost w karkonoskich krajobrazach, górskich ogrodach pełnych naturalnej przyrody i w tym co w nowym rock&rollu najświeższe.

To że Marcin dubstepuje (dubstep) było od dawna wiadome, ale nie wiedziałem, że tego tak wspaniale się słucha i przeżywa. BWSound jest jego projektem ubocznym, obok Huty Artzine, tworzonym wraz z Jackiem, autorem pierwszego wpisu do Księgi Gości 5 lat temu, gdy nasza agroturystyka dopiero się organizowała.

Wreszcie ujrzeliśmy na własne oczy Stację Wolimierz (45 km), a właściwie Klinikę Lalek, która nie cieszy się zbytnim zaufaniem wśród naszych znajomych. Tak to jest z miejscami prawie kultowymi, w których chodzi nie tylko o idee zawarte w ich statutach, czyli o teatr, muzykę czy góry (np. Chatka AKT).

Osobiście uważam, że zainteresowanie sztuką lub innym pięknem jest najważniejsze i makiawelicznie dążyłbym zawsze do jego spełnienia. Na pewno zaadaptowana stacja kolejowa posiada niezwykły, magiczny klimat, tak bliski góralom karkonoskim, chętnie zaglądającym do sąsiadów, górali izerskich.

środa, 19 sierpnia 2009

POKL 6.2

Mamy 3 dzieci, zresztą dosyć mobilne i bardzo fajnie ułożone. Dharma nie jest specjalnie przystosowana do takiego towarzystwa, a one są bardzo miłe.

Skutkuje to jednak izolowaniem jej od gości, za to codziennie ma zagwarantowany spacer po okolicach, który uwielbia nade wszystko. I to są te klimaty, o które chodzi- wędrówki po okolicznych górkach, najczęściej o zmierzchu, obserwacja przyrody, topografii.

Między tym wszystkim codzienne czynności: do pralni, zakupy przy okazji, sprzątanie, koszenie, zbieranie owoców itp. Daszek jeszcze nie zrobiony jest, chociaż przygotowany. Oczyściłem go z dzikiego wina, założyłem asekurację, może jutro się uda trochę poprzybijać nowej papy. Chciałbym uniknąć sypania paprochów między gości i ich dzieci.

Nadeszły efekty moich nieprecyzyjnych rezerwacji.
Do jednego pokoju goście w ogóle nie przyjechali, nie dało się dodzwonić i pewnie będzie niewynajęty, a było kilka zapytań o ten termin. W 2 pokojach chodziło o pobyt do soboty. Nie wiem skąd wzięła mi się ta niedziela. Moje błędy, ale też i moje cenne doświadczenia, które mam nadzieję, jeszcze zdążę wykorzystać kiedyś parę razy.

Pomysł nasz na dalsze funkcjonowanie okazał się niezbyt atrakcyjny dla POKL 6.2. Żadna kultura, historia, sztuka, regionalność i turystyka nie są tak niezbędne w naszym regionie, jak inne samozatrudnienia, związane z produkcją choćby plastiku. Pokazywanie naszych Karkonoszy w pełnym spektrum historyczno- krajoznawczym w godnym standarcie i estetyce europejskiej, mieszkańcom miast i innych regionów Polski, nie jest na tyle konieczne, aby to właśnie nas wspomóc dotacją z tego programu. To, że zabrakło tylko 1 p-ktu nie jest pocieszeniem, bo nic z tego nie wynika. Nie to nie, dam radę sobie sam. Zdarzyło się parę razy, że poskutkowało i w dalszym ciągu mam taką nadzieję.

Naparstnica
Mooże wystartujemy do 3 edycji, ale ręce i tak opadły, gdy wychodzi, że w kontekście polityki unijnej nie jesteśmy beneficjentem ostatecznym i nie o nas, skromnych, zwyczajnych Europejczyków tu chodzi, a raczej jest to sposobem na pomnażanie majętności sprytniejszych obywateli, umiejących zgarnąć płynący eurostrumień wcześniej, po drodze, na swoje podwórko, zanim dopłynie do tych, do których został skierowany i stworzony.

Ja sprytny nie jestem, wcale być takim nie zamierzam, nie umiem i nie chcę, i nie będę. Robię wszystko co muszę, aby tylko nie opuścić ukochanych Karkonoszy i Zachełmia, a od lat zawsze jest to realnym i najgorszym dla mnie zagrożeniem. Jeśli trzeba tak będzie uczynić to trudno. Jest wolność. I aby ta nasza nie umniejszyła wolności kogokolwiek.

To, że nikt nie da nam za nic pieniędzy jest oczywiste, jedynie smuci, że pod takim pozorem (UE), przedstawia nam się szansę, w którą czasem zbyt naiwnie i zbyt pochopnie wierzymy.
Naparstnica
Letni bukiecik w Wiśniowym

Dziś na Śnieżce piękna pogoda i malownicze niebo.

Powrót przez Kocioł Łomniczki.