niedziela, 27 grudnia 2009

Wesołe Święta i po świętach.

Pewnie Święta Wesołe i tak były, dlatego wolałem się nie wtrącać.
W tym roku jakoś się czas przedświąteczny dziwnie skurczył, trafiliśmy na jego zgęstnienie, zbyt gęste, by spokojnie przepłynąć przez ten okres. Rzeczywiście większość śniegu zniknęła w mgnieniu oka, jakże by inaczej przy +16 st.

Porąbany lód nie zdążył się roztopić na podwórzu i jedynym sposobem było posypać go i przy okazji głowę popiołem z kominka.
Ale pod koniec drugiego dnia byliśmy już u celu i niedziela wyszła wesoło- świątecznie. Ogromna jest w tym zasługa wszystkich życzliwych życzeń, może i nie zawsze zasłużonych, tym bardziej dziękuję.




W przygotowania świąteczne wtargnęły jeszcze i inne zajęcia związane z działalnością gospodarczą, koncertem w Kudowie Zdr., kolędowaniem w Karpaczu oraz rozmaite trudności zimowe. Na szczęście nic się nie zepsuło, może tylko nie działało jak należy.

Średnia wieku w Wiśniowym Sadzie gwałtownie spadła dzięki grupie młodych gości, paru niemowląt, a także rodzinnej młodzieży.

Przyszła chwila na wyjście do naszej, opanowanej teraz przez niemały mróz Narni, w której siły dobra i zła uosabia jedna tylko postać- Liczyrzepa. Przekłada się to na różne wartości: piękna i surowości, bliskości gór i trudów życia, własnej i obcej tradycji czy prostej i zawiłej tożsamości narodowej, chociażby w aspekcie historycznym.
Zima panuje tu przez ponad 60% dni w roku.

Obchód odbył się z Dharmą w roli renifera, przez zbocza Kopy, Drogą pod Reglami, pod Szerzawą, Kopistą, na leśniczówkę.

Po grudzie szło się szybko i przyjemnie, nie zważając na wykroty i koleiny wykonane przez maszyny drwali, którzy systematycznie realizują trzebież lasów, bezwiednie odsłaniając rozległe, do tej pory skryte, górskie krajobrazy.



Tym razem udało mi się obejść trasę nad Drogą pod Reglami, łącząc odcinki asfaltu z żółtym szlakiem, trawersującymi ścieżkami, drogi leśnej i dzikiej ścieżynki, a także na krechę pod górkę.




Za każdym skrętem czekały pocztówkowe widoki na:
Kotlinę Jeleniogórską, zasnutą częściowo dymkami z kominów i rurek wydechowych,

łatwo rozpoznawalne Śnieżne Kotły,

Mały Szyszak- cel naszych wypraw sylwestrowych,

Smogornię,

Pielgrzymy.

Było też coś dla ciała:
ochłoda w Ziębniku,

żywiczne inhalacje.

Co krok urzekają wędrowców wymyślne kształty rosnących jeszcze buków, bez których Karkonosze stałyby się całkiem inne.





Nadchodzi następny Nowy Rok. Niech przyniesie nam spokój, harmonię i uważność na piękno przyrody, tworzone przez kolejne pory roku, bo w górach to właśnie one strzegą ładu między ludźmi i wyznaczają rytm naszego życia.

środa, 16 grudnia 2009

Zima, drogi i Kopista

Już jest śnieg. Tyle, ile teraz potrzeba, nie do odśnieżania lub brnięcia przez zaspy czy do jazdy na czymkolwiek, ale wystarczająco aby poczuć się zimowo.

Poprzykrywał większość geometrycznych niedoskonałości powierzchni ziemi. Królowa Śnieżka (nasza karkonoska) jednym machnięciem różdżki sprawiła, że przeskoczyliśmy w inny świat, w którym na nowo można odkrywać znane już miejsca, ścieżki i góry.

Wariantów wycieczek mamy nieskończenie wiele, co wynika z liczby wytyczonych przez wieki dróg leśnych, trawersów, szlaków, sarnich ścieżek.

Tym razem wyszła mi wspaniała trasa: Wiśniowy Sad- 600 m npm., Przełęcz Zachełmska (-10 m), trawers Kopy (+25 m), koło leśniczówki, Przełęcz Różyckiego (-65 m), Żelazny Mostek (-30 m), Przełęcz pod Kopistą (+60 m), Kopista- trawers (+20 m), rozdroże koło leśniczówki (+10 m), Niedźwiedzie Skałki, Góra Przesiecka (612 m npm).

Po drodze mija się miejsca charakterystyczne:
Karłowiczówka,

leśniczówka i domek letniskowy z najbardziej leśną lokalizacją,

hotel Chojnik- powstały po ambitnej rozbudowie i połączeniu dwóch chałup,

ważną oś widokową na Przełęczy Różyckiego (560 m npm), z której można zobaczyć nawet Rudawy Janowickie,

Żelazny Mostek (550 m npm), może kiedyś taki był- teraz w postaci drewnianej repliki,

rozdroże na Przełęczy Pod Kopistą (590 m npm), skąd już tylko 10 min do Jagniątkowa (hotelik Pod Dębem), duża polana za leśniczówką i mniejsza, jako poletko orne dla dziczyzny. Cały dystans wynosi tylko 8,5 km, czyli tyle ile mamy na grań Karkonoszy (1198 m npm).

Kopista, przed wojną Menzel-Berg 681 m npm, to okazała góra, z rozpyloną po zboczach tajemnicą. Owijająca ją wokół leśna droga przeciska się przez zaklęty, zastygły w ciszy, rozległy, bukowo- świerkowy bór i przez jakby rozsunięte liczyrzepią siłą skały.

Na osadzonej romantycznie w jej zboczu leśniczówce o niebanalnej konstrukcji dachu i werandy, z wypływającym z podmurówki kopistym strumykiem, niejeden potencjalny osadnik zawiesił swoje marzenie.
Od leśniczówki do nas jest rzut kamieniem.

Czasem domyślna ścieżka zapada się i wznosi, przecinając sprytnie Niedźwiedzie Skałki na zboczu Kopy (Fuckner- Berg 665 m npm).

Kolej na ostatnie ogniwo spacerku, Góra Przesiecka (Göllner- Berg 612 m npm) w łańcuchu: Chojnik (627 m npm), Żar, Kopista, Kopa, G. Przesiecka, zamykającym od zachodu Dolinę Choińca ukrywającą perełkę Karkonoszy- Zachełmie (Saalberg).

Ciekawe jak to jest, że góra, którą przez większą część życia mamy pod stopami, uwiecznia Göllnera, a nie założyciela naszej chaty Menzla, praprapraprapradziada ostatniego niemieckiego właściciela domu Adolfa Menzla (na zdjęciu). Może dlatego, że Kopista jest największą górą w okolicy (681 m npm).

Nakłada to na nas dużą odpowiedzialność i wyzwanie.
Dziś "ciepło", tylko -6 st. To białe co spadło, przy nadchodzących niskich temperaturach może pozostać do wiosny.

Jak zawsze tankowanie gazu wiąże się czasem z problemami. Tym razem cysterna zagrodziła drogę i sąsiedzi w stresie nie wiedzieli czy zdążą do pracy w Jeleniej. Ale udało się naładować zbiornik, mimo nie najłatwiejszego dojazdu. Jeśli cysterna wjechała i zjechała, to goście na pewno też.

W końcu w czwartek dopadało do oporu, zasypało i zamroziło.

czwartek, 10 grudnia 2009

Między jesienią a zimą.

Góry się wyciszyły, mają czas by przygotować się na nadejście zimy. Prognozy są zgodne- za tydzień na pewno mróz i trochę świeżego zimowego śniegu, który zagruntuje grunt i utworzy dobry podkład dla pasjonatów tej najzimniejszej pory w styczniu i w lutym.

W grudniu mamy całkiem przyjemną pogodę, taką akurat dla nas na te 600 m npm.

W przyrodzie widać początki hibernacji, śnieg tylko wysoko, ponad 900 m, temperatura łaskawa, rzadko poniżej 0 oraz inwersja. Rozmaitość aury bardzo jest widowiskowa, wynagradza niedobór zieleni.

Mgła w kotlinach bywa gęsta i ogarnia wszystko na raz: drzewa, skały, drogi. Produkcją jej zajmują się zbiorniki wodne w Kotlinie: rejon Stawów Podgórzyńskich i zalew Sosnówka. Może dlatego dawno nie było tu kłębów mgły i aby je ujrzeć, trzeba by powędrować albo 300 m do góry, albo 300 m na dół.


W końcówce jesieni tyle samo jest mgły, słońca, deszczu, stalowych chmur, ciepła i chłodu. Zdarza się mróz, odrobina śniegu, mżawka, zmienne wichry, także absolutna cisza, która w zestawieniu z monumentalną, bezlistną przyrodą, stwarza nieziemskie wrażenie.

Nie udaje się jednak wybrać na dłuższe przechadzki, jeśli 5 km to nie jest długi dystans. Może to przez zmienny klimat albo przez kończący się cykl aktywności przed zimą i wiosną. Ale i tak warto podziwiać widoki na Przesiekę, zamek Chojnik, Kopę i nasz "Goldene Aussicht".


W okolicach sezon turystyczny dostroił się do pogody, zwłaszcza do tych chwil z głęboką ciszą. Jedynie duże obiekty działają pełną parą obsługując zorganizowane grupy firmowe, ale raczej w Karpaczu czy w Szklarskiej. Czasem pojawią się grupki Niemców, bardziej obytych z jesienną turystyką, ale też nie u nas z powodu znikomej reklamy poza Polską.

I tak w każdy weekend ktoś jest, głównie spośród stałych gości. Nowi zjawiają się na 1 noc, być może dlatego, że tylko my czasem się na to decydujemy, przyjmując po kosztach, odesłanych turystów przez inne znajome agroturystyki lub hotele.

Krok pierwszy: rejestracja działalności w Urzędzie Gminy od Nowego Roku.