wtorek, 30 grudnia 2008

Koniec roku.

W pokojach pełno gości. Grudzień dobiega końca. Jest ważnym miesiącem. Zwykle wtedy odchodzi ostatecznie jesień i zima, choćby nie chciała, jakoś obejmuje władzę.

Nie tylko sypie śniegiem, ale też po mistrzowsku operuje mrozem, temperaturą i wiatrem. Tak jak teraz.
Okazuje się, że opady śniegu nie są potrzebne, aby udekorować świątecznie dzikie choinki, wyrosłe nie in vitro. A i pozostałym drzewom i krzaczkom coś skapnęło.

W tym miesiącu zawsze coś się dzieje, jakby poza nami, samo, bez naszego udziału.
Potem dopiero widać jak bardzo to coś wpływa na życie ludzi karkonoskich i jak przekłada się na przyszły rok. Może Święta i noc Sylwestrowa tak dominują nas zawsze w tym okresie, że postrzeganie innych zdarzeń jest nieco opóźnione. W tym roku były to pewnie warsztaty w Zachełmiu, które zaowocowały koszulami zachełmiańskimi, kilkoma potrawami karkonoskimi, krzyżykowym haftem, którego to szkółkę prowadzili tu przed wojną Wilmowie.

Pojawił się temat laborantów karkonoskich, w necie, wokół nas i naszych znajomych.
Wszystkie te zagadnienia dotyczą poszukiwania tradycji, czyli tak naprawdę naszej tożsamości, która od dawna wykracza poza ramy repatriacji, a od wojny przykryta jest zmową milczenia, niezrozumieniem procesów socjologicznych i lobbingiem nieczystych interesów. Obawiam się, że trudno będzie przezwyciężać opór pewnych środowisk.

Zmianę rezerwacji sylwestrowej z ekipy górskich wędrowników na miłośników jogi i poświąteczną scenerię akurat w naszej okolicy, czyli od ok. 550 m npm wzwyż, także skłonny byłbym zaliczyć do wydarzeń, np. z wdzięczności za to, że jest biało i ja nie odśnieżam, za przepiękne poranki, dni, noce świecące księżycami, światełkami, brylantami zastygłego mrozu.

Gdy wracaliśmy z wizyty świątecznej, spod pętli czmychnęły dwie jasnobeżowe łanie. Obrazek to dość zwyczajny w naszej miejscowości. Wtem w okolicy pobliskich zabudowań huknął pojedynczy strzał i należało się już się domyśleć, że nasze środowisko naturalne poniosło kolejną stratę na rzecz zapobiegliwości okolicznych cwaniaków, którzy za wszelką cenę starają się umniejszyć wiarę w dobro człowieka. Cień lasu i absolutna cisza uniemożliwiły dalszą obserwację zdarzenia.


Koniec roku zaplanowałem pożegnać najwyżej jak się da, na grani, wraz z przyjaciółmi, którzy robią to już po raz 10.

Rekonesans w Śnieżnych Kotłach zrobili już młodsi wraz z nobliwą Dharmą.




2 komentarze:

unfal pisze...

Jeśli można, to będę tutaj stałym gościem.
W tę osobliwą noc życzę zdrowia, bo bez niego nic się nie udaje i nic nie ma znaczenia, a w dalszej kolejności zachowania tego osobliwego klimatu w Zachełmiu i na tym pięknym blogu. Pozdrawiam.

Witold pisze...

Będzie mi bardzo miło. We dwoje zawsze raźniej. Obiecuję zachełmiańskimi klimatami zainteresować całą Europę. Jeśli nie w tym, to w następnym roku.
Serdeczne pozdrowienia.