poniedziałek, 1 grudnia 2008

Do Andover

ANDOVER
Jak po łańcuszku. Godz. 16.10, bieg na pętlę MZK, przesiadka na nr 7, dworzec PKS. Autobus kursuje tylko w weekend, na szczęście jest Kry-cha za 15 min. Wrocław autobus 406 na lotnisko. Kontrola karty pokładowej i bagażu w bramce nr 5. Autobus lotniskowy i po schodkach na pokład. Start i lądowanie mocno się jednak odczuwa- przyspieszenie, nabieranie wysokości, obniżanie lotu, kontakt z ziemią i hamowanie. W czasie lotu czas urozmaicają stewardessy instruując, oferując itp. Raptem to tylko 2 godziny.

W Bournemouth godz. 23, malutkie lotnisko, malutki urzędnik imigracyjny i dalej już z J. do Andover w prawdziwym hrabstwie, w zjednoczonym jakoś królestwie.
To Wielka Brytania. Zawsze była wielka, a wygląda całkiem normalnie, nawet skromnie. Bez okazałych budynków, blokowisk, jarzących się neonów. Bez poubieranych efektownie, eleganckich, przystojnych ludzi, bez wymyślnych, lśniących automobilów.

Cały piątek przeznaczyłem na zobaczenie gdzie jestem. 40- tys. miasteczko, raczej przemysłowe, ze starannie przemyślanymi osiedlami czerwonych jak jeden mąż, ceglanych szeregówek, łatwe do ogarnięcia centrum, jeden 1000- letni zabytek, katedra St. Marry.

Grubsza, jak najczęściej tu bywa, Angielka pokazuje mi parę wędrownych sokołów, właśnie dziś przybyłą na najwyższą wieżyczkę katedry. Może przylatują tu za względu na potężne, unikalne, stare jak świat, okazy widłaków, dumnie strzegące wejścia do świątyni.

Peryferie okazują się zaskakująco ciekawe, jakże inne niż w Polsce. Miasto otoczone jest terenami rekreacyjnymi, utrzymanymi w stylu angielskim, czyli błotniste ścieżki spacerowe, obok a jakże asfaltowych, wąskie przejścia, skróty między ostatnimi domkami, dławisz na pogmatwanych krzewach i drzewach.

W pobliskim Enham widzę uroczy 12- wieczny wiejski kościółek obok Manor Farm, gdzie da się chyba kupić świeży owczy serek.

Powrót do domu, osiedle króla Artura, nie stanowi problemu, mimo identyczności uliczek, domków, szeregówek, dzięki tablicom z planem osiedla, a także dzięki pieszonawigacji pożyczonej od J.

Brak komentarzy: