sobota, 13 grudnia 2008

Kulig w Karkonoszach

DZIŚ- today
Grudzień jednak okazuje się mniej zimowy niż prognozowano.
W tym roku z kuligów będą chyba nici. Piotr lub Maciek jeżdżą po górskich, starych poniemieckich, drogach leśnych.
Aby było to możliwe, musi napadać dużo śniegu, żeby przykryć kamienie, żeby zsunął się z gałęzi, a przede wszystkim, by można było w tylko im znanych miejscach, popędzić na przełaj albo na złamanie karku, między drzewami, aż skry spod płóz obficie się posypią, a pani przodem i pan tyłem siedzący, padną sobie niechcąco w objęcia.
W czasie tym spożywa się to co się ma. Najpierw z przypiersi nalewkę. Może być wiśniowa, malinowa z Wiśniowego, czy też krupnik, ech-t stonsdorfer też i dojcze likore skądinąd.

U celu, czyli przy ognisku, cudownie palącym się zawczasu, podgrzewany bywa barszczyk i bigos zachełmiański, kiełbaski upalone na wyciągniętych ze skrzynki pod siedzeniem rapierach. W drodze powrotnej rozjarzają się pochodnie, tajemniczo podświetlając oblepione śniegiem, iglaste gałęzie. Od czasu do czasu przyprawiają nas strząśniętą szadzią- do smaku. Mróz tężeje i szczypie w brody. Zastyga, jeśli trafi na odpowiedniejszą, znaczy dłuższą. Twardnieje wosk w moim akordeonie i dalsze granie staje się już dla instrumentu niebezpieczne. Wsuwamy się głębiej w koce, futra.
Konie przyspieszają im bliżej domu. Nieraz potrafią pogalopować tak, że podlaskie sanie z 12 osobami w nich, wjadą prawie pionowo po skarpie w szczere pole, albo nie wjadą, pokazując co mają pod płozami.

Wracamy po kolei, zwiedzając tylko pobieżnie, piwniczki wszystkich uczestników. Zachełmiańskie domostwa są tak położone, że matematycznie zawsze istnieje jakaś trajektoria, która kolejno połączy je wszystkie.
Może tej zimy, da się to wszystko chociaż powtórzyć.
Św. pamięci Alex, nasz alaskan malamut, zwykł był zajmować miejsce przed kuligiem, prowadząc go, jako przewodnik stada, wskazywał ogonem kierunek koniom. Dharma już tego nie potrafiłaby chyba.


WCZORAJ- yesterday

2 komentarze:

unfal pisze...

Przeczytałam jednym tchem całego bloga, znajdując go przez zupełny przypadek. Dobrze się czyta jak ktoś tak ładnie pisze i jak dodatkowo wie się jak wygląda Zachełmie, Konkurencja w Zachełmiu, Wiśniowy Sad i...Melksham. Ech, świat to jednak globalna wioska.

Witold pisze...

O to mi właśnie chodzi. O przypadek i tę globalną wioskę, a zwłaszcza o globalnych ludzi.
Samego szczęścia Ci w przyszłym Roku życzę. Zachełmie pozdrawia Ferndown.