wtorek, 7 października 2008

Znowu Karpacz

Po obfitującym gośćmi weekendzie, kolejna wizyta M. u naszego dentysty, Syryjczyka, mieszkającego w Miłkowie, sadzącego kwiaty i winorośl w Zachełmiu, a wyrywającego zęby w Karpaczu. Dzięki temu mam już po raz kolejny 2- godzinną okazję pozachwycać się tym miastem, przez wielu jednak teraz niedocenionym, w natłoku krytyki i protestów przeciwko prohotelowej polityce władz.
Atmosfera górskiego kurortu, po odcięciu się od nieprzerwanych silnikowych odgłosów wypełniających główną ul. Karkonoską, po przejściu 50 m w bok, już jestem wśród lasów, potoków, ścieżek kamiennych. Od czasu do czasu wyłania się z gęstwiny jesiennych liści ciekawy dom, pensjonat albo przecina szlak uliczka z tabliczkami przy mniej i bardziej efektownych posesjach: "Wolne pokoje", "Na sprzedaż", "Teren prywatny". Klucząc chwilę po szlakach i turystycznych zakątkach, trafiam z powrotem do głównej ulicy, z okazałymi hotelami, urokliwymi domami, kameralnymi sklepikami. Nad wszystkim górują góry, na wyciągnięcie ręki, widoczne w każdym miejscu, kusząco przystrojone w zwiewne, mgliste woale, błyskające niekiedy słonecznym odbiciem.
Śnieżka, Kowarski Grzbiet, Czarna Kopa, Kopa, Smogornia stanowią przepiękne tło dla nowo powstających i istniejących ośrodków. Karpaczowi i tak już więcej turystów nie zaszkodzi, a jeśli ktoś chce, może w każdej chwili porzucić góralskie jadło, delikatesy, parkingi, spa, konferencje, aby natychmiast znaleźć się w górach z potoczkami, lasami, kosodrzewiną, jeziorkami, które stąd są wyjątkowo łatwo dostępne.

Brak komentarzy: