wtorek, 6 stycznia 2009

No przecież zima jest.

Ta zima rozpieszcza nas jednak. Po ciepłym grudniu, mroźny styczeń, ale cały czas dużo słonecznych dni, wspaniale przejrzystych krajobrazów.

Świat za oknami codziennie się zmienia jak u Kondratiuka.
Nie dociera tu polityka.






Jakże wydaje się mniej ważna od Śnieżnych Kotłów, Góry Przesieckiej, czy sudeckich lasów, skąpanych w słońcu, zmrożonych na biało, błyskających filuternie świetlnymi kryształkami łąkowych połaci lub wyłaniających się spośród drzew w teatralny sposób, leśnych przesiek i polan.

Po okresie sylwestrowym w górach, od Karpacza po Szklarską, pustawo. Wszyscy się wykosztowali, pobawili i teraz z melancholią spoglądają w dal znad biurek przez przeszklone ściany biurowców, próbując przebić się wzrokiem na południe, poprzez pomarańczowo- szarą mgiełkę miejskiej atmosfery.
Szczęśliwi ci, którzy nie muszą planować sobie urlopów z kalendarzem w ręku.
Zauważam zainteresowanie odległymi terminami, aż do przyszłych Świąt Bożego Narodzenia. Pewnie jest to wynik frustracji po poszukiwaniu pokoi w Karkonoszach na czas Sylwestra. Dlatego może mamy już pojedyncze rezerwacje na lipiec, sierpień i wrzesień.
W tej chwili także w pokojach "full-wypas": 2 pokoje zajęte na dłużej niż 1 noc. Ferie zapowiadają się skromniej. Dłuższych pobytów prawie nie ma. Za to więcej 1- nocnych zapytań. Efekt opóźnionego śniegu i kryzysu chyba. Byle do wiosny.

Brak komentarzy: