Sezon zimowy w pełni. Pierwszy tydzień ferii dla zachodniej Polski. W pokojach zaroiło się od dzieci. Kwaterujemy na tydzień piękną placówkę rodzinną (zwaną wcześniej rodzinnym domem dziecka). Zresztą byli już u nas 2 lata temu. Jedna z dziewczynek zamknęła się wtedy w łazience, w której Tomek onegdaj pieczołowicie odtwarzał poniemiecką zasuwkę w zamku. Nie umiała jej odsunąć, jako że, jak to w poniemieckich mechanizmach bywa, często zdarzają się zacięcia. Z P. Robertem musieliśmy dostawić drabinę. Dziewczynce udało się otworzyć wąskie okienko, przez które opiekuńczy tata się przecisnął, mimo słusznego wzrostu i oswobodził małą. Dziś "mała" pewnie już sama dałaby radę, może nawet bez drabiny i oczywiście zasuwkę wymieniłem dawno na współczesną.
Rodzinka się nieco rozwinęła, co widać po bagażach. Najmłodsza Ania ma 8 miesięcy i jest prześliczna.
W sobotę i w niedzielę ruszył pełną parą wyciąg talerzykowy przy hotelu Chojnik (wcześniej Amanda), 1200 m od nas. Stok może długi nie jest- 250 m, ale przepełniony niezwykle domową atmosferą dzięki nowym (1- rocznym), młodym właścicielom- Paweł+ Monika, którzy nieustannie osobiście krzątają się, aby umilić przebywanie wszystkim gościom: nocującym, jedzącym, jeżdżącym, odwiedzającym. Te 20- parę lat temu też miałem tyle niespożytej energii.
Pierwszy raz w życiu właśnie skorzystałem z wyciągu całkiem solo, bo Paweł wpadł w ręce Zygmunta, instruktora i wolnych chwilach doskonali kontrolę nad nartami, które jakoś skręcają w sobie tylko obranym kierunku. Także pierwszy raz tej zimy zaliczyłem klasycznego orła, próbując skoczyć dalej niż 1 m.
Dziś obrodziło narciarzami, prawie sami znajomi, a na koniec zjechała gromadka dzieci z zimowiska w Przesiece. Śniegu jest akurat wystarczająco, aby cieszyć się prawdziwą i zarazem łagodną, nieuciążliwą zimą w Zachełmiu.
A cóż to pojawiło się na wiśniowym stole? Szkoda, że ciekawiej wygląda niż smakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz