sobota, 11 września 2010

Wrzesień 2010 w Karkonoszach


Rok jest chyba przełomowy. Przez 5 lat mieliśmy we wrześniu ok. 70%. Tym razem blisko zera. Przyczyn jest mnóstwo do wzięcia pod uwagę. Nie dziwię się, że plany pięcioletnie były określane właśnie dla takiego okresu. Widać każda gospodarka ma 5- letnie cykle. Jeśli więc ten rok przetrwamy, to będziemy funkcjonować dalej, coraz lepiej. Chyba że w 2012 będzie już wszystko jedno. Tyle o materii.

Cieszmy się tym, co nas otacza w tym momencie. Cudowne sobotnie sekundy, każda inna i każda prawie tylko dla nas, w wyjątkowym klimacie wrześniowej przedjesieni.


Bo nie czekamy na pogodę, "MUSIMY" TU BYĆ. Żyć, bez względu na finanse, urlopy, powodzie, temperaturę, w środku karkonoskiego przedgórza. Świat się odbiera nie poprzez TV, prasę, a przez roślinność, przyrodę, góry, które zawsze są piękne i bezinteresowne.


Nadchodzi czas dominacji cienia nad światłem, ale ciągle te dwa walory mają jednakowo wiele do powiedzenia, pokazania. Może być pod światło i w cieniu. Wszystko co istnieje ma zawsze takie koordynanty dla naszej percepcji wzrokowej.

Góry dają dużą możliwość przekroczenia portalu światłocienia i otwierają kolejne równoległe światy. Ciekawe jest, że przez tą bramę je widać, bez konieczności przechodzenia na drugą stronę.


Kwiaty pochodzą wprost z królestwa koloru i kształtu. I tu nie ma jednego bez drugiego. Towarzyszą nam od początku do końca, odpowiadają za piękno narodzin, życia i śmierci.


Jako ponadwymiarowe relikty przyszłości wytyczają nam pory roku, przypominają o urodzinach, rocznicach i świętach oraz określają miejsca geograficzne (KPN).
Taki np. wrzesień powstał z wrzosów.


Razem z ziołami leczą i uczą kolorów. Daje się przez nie zajrzeć jak przez wizjer w inne hiperprzestrzenie, również poprzez smak i zapach.


Danusia w swoim ogrodzie w Mysłakowicach wpyla wszystkie kwiaty jak popadnie, począwszy od nasturcji. Byłem i próbowałem.


Przechodząc przez niedomkniętą furtkę w nocy, nasze jelonki starannie obskubują najpierw pączki róż, aż budzi nas ich smakowite mlaskanie.


Z ziołami trzeba ostrożniej i nie tak beztrosko. Lepiej jest wiedzieć trochę o ich działaniu. Wkrótce się dowiemy, bo otrzymaliśmy z Mysłakowic parę gatunków, między innymi arcydzięgiel. Tylko trzeba je posadzić.

Sadzić nie trzeba grzybów i jeżyn, bo rośnie ich za płotem akurat tyle ile potrzeba.


Cała natura zbiera siły, by ustroić okolice kwiatami, światłem, tęczą, owocami, liśćmi lub dzikim winem, wyrosłym przez rok po całkowitej jego likwidacji.

Aktualny weekend uratowała niemiecka rodzinka, zajmując wszystkie pokoje, racząc się naszą piękną okolicą, ogrodem i pogodą.


Na Górce Przesieckiej pojawiają się też echa ludzkiej działalności. Piotrowe koniki, ludwikowe balony, jak również i nasze zwierzaczki, które są stałym, bardziej naturalnym jej elementem.


Brak komentarzy: