wtorek, 2 lutego 2010

Zimą jak na Księżyc

Wciąż zima, panuje, wciska się wszędzie, dobiera się na wszystkie sposoby, aby zakłócić nasze ostoje spokoju, stabilności, ciepła i bezpieczeństwa. Nęci też swym pięknem, pod przykrywką bieli, warunkami narciarskimi, mroźnym powietrzem, chytrze słoneczną aurą.
Nawet mrozu nie poskąpi, aby umożliwić dojazd po zaśnieżonych drogach. Tu pęknie rurkę grzewczą, tu przysypie lód na drodze, wessie nadprogramowo parę galonów gazu, urwie łańcuchy, zrzuci z dachu ni stąd ni zowąd tonę śniegu na właśnie odśnieżone świeżo podwórze.

Górale z Mszany, montujący pokrycie dachowe, bardzo się zdziwili na sugestię założenia płotków.
- Po co? Kiej rynny tak zakładamy, że nic ich nie urwie, a zimą śnieg i tak ma być pod domem.
- Ociec. Co byście pedzieli kiebym ta obróbkę tu przibił?
- Nic byk nie pedzioł.
Takie i inne, mniej cenzuralne dialogi słychać było podczas ich pracy.
Swoją drogą nie wyobrażam sobie ciężaru tego śniegu na dachu, powstrzymywanego przed osunięciem się przez płotki. Kiedyś je założyłem i zaraz zsunęły się wszystkie wraz ze śniegiem.

Lasów mamy coraz mniej.
- Karkonoskie świerki mają już ponad 110 lat i według zasad leśnictwa są już przeterminowane, poza tym są siedliskiem niepożądanych owadów- szkodników, naruszających równowagę biologiczną. Przystępujemy do wymiany drzewostanu: zamiast starych poniemieckich świerków, polskie, młode jodły i buki.
Taką deklarację usłyszałem kiedyś od miejscowego leśnika. I tak to wyglądało przez parę lat.
- Panie! Teraz do lasu się wchodzi jak do sklepu. Poproszę to i to. O! Jeszcze i to.
Pryzmy leżących, czekających na zwózkę, dorodnych, świeżo ściętych buków oraz pojawiające się nagle odkryte zbocza i szczyty naszych górek, potwierdzają takie zapędy leśno- rynkowej polityki.


Poruszanie się się autem po okolicy, często urozmaicane jest wyprzedzaniem konwojów z europaletami, transportowanymi dziwnie tylko w jednym, zachodnim kierunku.
Powstała więc w Zachełmiu inicjatywa wysłania protestów do każdej możliwej instytucji: Lasy Państwowe, Urząd Gminy, Marszałkowski, KPN, Greenpeace itp.

Nie wydaje się jednak, aby można było łatwo zatrzymać potok drewnianego złota, płynący do skarbców właścicieli większości karkonoskich gruntów. Nie złagodzi tego faktu odsłonięcie wielu górskich widoków. Nie ma sensu już, jak niegdyś, zacieranie ziemią pomarańczowych wyroków śmierci na niektórych zdrowych i wyniosłych bukach, bo teraz co drugie drzewo takie piętno nosi.

Drwalom, znajdującym tu zajęcie, płaci się zawsze wg stawek sprzed paru lat. Zapotrzebowanie na drewno w Europie jest teraz kosmicznie potężniejsze niż za czasów Schaffgotschów.
Pal sześć te zdjęcia. I tak nie ma nic tu piękniejszego niż szeregi drzew iglastych i liściastych, majestatycznie wieńczących piękno gór, które i tak zawsze takie będą, bez względu na to, co je porasta.

Dziś leciał niezły obraz "Apollo 13". Udana porażka, misja na Księżyc. Z powodu wadliwej cewki następuje wybuch tlenu i zniszczenie głównego silnika. Załoga i centrum sterowania walczą o powrót na Ziemię, potem godny tych wielu Oscarów happy end.
Zimowy Chojnik
Też tak czasem mamy w mikroskali. Nasz statek to dom, który służąc turystom, czasem przechodzi chwile krytyczne, z powodu awarii lub niezadziałania drobnego elementu i przeważnie goście nawet o tym nie wiedzą. A zdarza się to głównie w weekendy, gdy nie za bardzo można liczyć na interwencję specjalistów, a jeśli już, to za weekendową cenę.

W sobotę przestały pracować grzejniki w górnym obwodzie CO. Na manometrze w kotle pokazało się dramatyczne zero, przy akompaniamencie niepokojącego syku ledwo pracującego jeszcze urządzenia. Po jego wychłodzeniu spróbowałem układ napełnić. Nic z tego, wskazówka stanęła na dwóch kreskach. Dość szybko udało się zauważyć parę litrów wody, ściekające głośno po ścianach przez dwie kondygnacje, co pozwoliło na zlokalizowanie wycieku. Oczywiście jedyne co można było wykonać w zimową, sobotnią noc, to wyłączyć ogrzewanie, spuścić wodę z obwodu, dopakować do kominka i włączyć grzejniki elektryczne.
Na szczęście się tak dało- goście tylko w 2 pokojach, zresztą całkiem znajomi i dopiero dziś ekipa remontowa wycięła dwa rozsadzone przez mróz odcinki rurek, niezabezpieczonych dostatecznie z powodu trudnego dostępu, w najsłabszym punkcie dziesiątek metrów instalacji, chociaż przez 5 lat nic się tam nie działo.

Widok ze Złotego Widoku na Srebrny
W napięciu patrzyłem na pnącą się powoli wskazówkę ciśnieniomierza przy ponownym napełnianiu do wartości docelowej. Udało się, co oznacza, że były to jedyne 2 pęknięcia. Dziś już ogrzewanie w pełni działa i już z większym respektem traktuję tegoroczną, ambitną i wytrwałą w mrozie i śniegach zimę.
Na dodatek przyszło mi jeszcze cały dom: ściany, sufity, podłogi, sprawnie wyczyścić z pyłu, po zbiciu tynków z małej, jednej bokówki przeznaczonej na łazienkę, z prawie szczelnie zaklejonym folią wejściem.
Widok ze Srebrnego Widoku na Złoty

2 komentarze:

zośka pisze...

No to trzymajcie się tam ciepło:)

Witold pisze...

Trzymamy. Jeszcze tylko pół lutego, marzec i wiosna. Tam też się trzymajcie :)