czwartek, 11 lutego 2010

Jakuszyce i Zachełmie

Jest zimowo. To znaczy wszystkie sporty, łącznie z kuligiem są możliwe, na ogrzewanie idzie 2x więcej gazu, gości jest 2x mniej, odśnieżania 2x więcej.



Poza tym wszystko jak zawsze, czyli bezproblemowy dojazd (dla mnie), wspaniałe zimowe widoki, w pokojach jakoś trochę za gorąco, idealne trasy biegowe w Jakuszycach (za darmo) i zjazdowe na Szrenicy (kolejki umiarkowane, cena 76 zł, są proste sposoby by wyszło taniej), na Kopie, Łysej Górze i za granicą, wyborny pstrąg U Rybaka w Sosnówce (20- 25 zł z frytkami i surówką). Można też i gondolą na Stogu Izerskim (35 km), ale karnety kosztują do 90 zł, dlatego mi się jeszcze tam nie spieszy.
Na Łysej Górze zawsze było najprzyjaźniej: 30 zł za 4 godz., przeważnie zimą śniegu jest dość, bez kolejek, szybkie wyciągi talerzykowe i orczyk, zjazdy po 1000 m.

Zachełmie
Rozpoczynam sezon biegówkowy. Ponad metr śniegu, trasy wyśmienicie przygotowane. Tylko mieć czas i jeździć, zwłaszcza że jest obniżka z 30 na 25 zł za komplet. Mróz -10 st. w niczym nie przeszkadzał, a nawet dodawał uroku. Nowością były napotykane psie zaprzęgi na głównej trasie, wożące turystów i kultowe naleśniki z jagodami w Orlu na wzór tych z Chatki Górzystów.

Życie biegnie na łeb na szyję. Zimowe kłopoty i zimowe krajobrazy. Akurat im piękniej, tym mniej gości. Taka prawidłowość wydaje się być całoroczna.

Goście kierują się prognozą pogody, wygodą, ceną, ale najlepiej jest być w Karkonoszach także i z innych powodów.
Śniegu jest całkiem sporo, prawie po pas, rosną górki pod oknami i sople nad nimi.

Na razie udaje mi się utrzymać przyzwoity poziom śniegu na drodze i parkingu, ale już nie ma gdzie go gromadzić i nie ubywa go od Świąt.
Osada Orle
Zachełmie
Avatar trzeba było zobaczyć, podobnie jak pierwszy udźwiękowiony film. Wrażenie trójwymiarowości było niezwykłe i niezapomniane. Raz tylko schowałem się pod fotel unikając nadlatującego kamienia. Treść może i nie oskarowa, bo oczywista, modna i nieskomplikowana, chociaż zahaczająca o współcześnie istotne tematy. Niezbyt przypadło mi do gustu rozwiązywanie konfliktu interesów przy pomocy siły, ale napięcie rosło i wszyscy na to i tak czekaliśmy.
Autentyczny jest dreszczyk świadomości obserwowania takiego przełomu w kinematografii.

Zaraz potem zanurzam się w jakuszyckie trasy, lasy i naturalny klimat, całkiem jak Jake Sully na Pandorze. Na początek 10 km, na Orle i z powrotem. Widoki wciąż jak co roku, bez względu na ilość śniegu, pełne są światła, śniegu, wilgotności i wibracji, które ściągają tu coraz więcej biegaczy.

Finał ferii mamy dość urozmaicony. Wszystkie pokoje do sprzątnięcia i wynajęcia, kulig, wróg dla Dharmy- chociaż całkiem sympatyczny, ekstremalnie łagodny owczarek, przynudnawe już odśnieżanie, zapalenia ścięgien, budowa od wtorku, w perspektywie znowu Jakuszyce.
Złoty Widok
Zachełmie pokazuje się w takich warunkach imponująco. Jest zaszczytem tu mieszkać, dojeżdżać, wypoczywać, ale też i wyzwaniem, walcząc o przetrwanie albo o rozwój.

2 komentarze:

ikroopka pisze...

A ja byłam kilka dni w Lądku - tam też zima po pas, szlaki na Śnieżnik przetarte na szerokość stopy, dwóch, na Borówkową - bylismy pierwsi, tzn. parę dni wczesniej ktoś jechał na skuterze, więc był jakis slad.:)
Ale i tak momentami zapadalismy się po kolana.
Pięknie jest:)))

Witold pisze...

Śnieżka, Śnieżnik- takie trochę rodzeństwo. Piękno zimy najlepiej jest chyba podziwiać w wyższych partiach naszych gór, tak jak Ty. Gdy szerokość ścieżek nie gra roli i temperatura nie zależy od ilości drewna w kominkach, czy od ustawienia parametrów na sterownikach. Przez chwilę mieszkałem w Lądku i w Międzygórzu. Najbardziej pamiętam zjazd na łeb i szyję ze Śnieżnika, czerwonym szlakiem, jedną z dwóch głębokich kolein. Hamowanie było możliwe w jedyny sposób, nie mający z nartami i nogami nic wspólnego.