Inauguracja nowego starego Wiśniowego Sadu za nami. Widocznie weekend majowy będzie zawsze ważną cezurą. Cudem zdążyliśmy, cudem damy radę dalej, bo cudowne też jest całe Zachełmie i jego górki.
Najdramatyczniejszy moment był, gdy po naprawie spłuczki w nowym pokoju kolarzy, włożyliśmy wkładkę, przekręciłem klucz i już nie odkręciłem. Jedynym wyjściem było przewiercenie pięciu zapadek.
Zaczęło się wiercenie. Poznosiłem wszystkie wiertła, a gdy do akcji wkroczyło ostatnie, trochę ostre, pojawili się zmordowani rowerzyści po pokonaniu 140- kilometrowej trasy. Niestety do dyspozycji mieli tylko kuchnię, salon i łazienkę z innego pokoju, ale bez swoich rzeczy przeniesionych rano do niedostępnego teraz pokoju. Okna okazały się dobrze zamknięte i pomyślawszy o użyciu piły łańcuchowej, jednak spróbowałem ostatniej deski ratunku- szwagier Kazio z Agro-Tour- Farm, który swoją małą wkrętarką w 5 minut dowiercił ostatnie zapadki.
Budowlana ekipa nasza zamontowała drzwi, które po podeschnięciu przestały się łatwo zamykać, zostały przykręcone i przyklejone opaski, uniemożliwiając podkręcenie zawiasu, więc zamek uzyskał naprężenia niepozwalające na właściwe działanie niezbyt precyzyjnej wkładki. Skończyło się szczęśliwie, a honor nasz wobec wszystkich starań i pozostałych plusów nie doznał uszczerbku.
I tak nowe 3 pokoje zrobiły furorę, pomijając niedziałające wszystkie nowe wkładki, jako jedyne mechanizmy w całym kondominium.
Nowy kominek w salonie i wielkość kuchni także wspomogły nasz debiut, a nawet w użyciu była biblioteka książek przez nas już przeczytanych.
To jest optymistyczne, że w czasach komputerów jednak słowo drukowane stanowi jeszcze atrakcję. Udało mi się też ściągnąć sterownik, który skutecznie uruchomił kartę do Wi-Fi.
W ten szczególny weekend odwiedzili nas wspaniali, wymarzeni goście, jakby wbrew temu, że finisz wiąże się z przygodami i komplikacjami. I tak samo jak przed 5 laty, pozostaną na zawsze w naszej pamięci oraz komórkach.
Dopiero teraz uświadamiam sobie ogrom przedsięwzięcia, gdy przelecę się przez wszystkie pokoje, korytarze, salon, kuchnię, hall, ogród. W układzie, gdy goście płacą tylko za nocleg w pokoju, cała reszta stanowi ogromny handicap względem konkurencji, oferowana gratis.
Jest to podstawą mojej strategii- nie drożej, nie lepiej, tylko więcej dla gości, po tej samej cenie.
W całe to zamieszanie wmieszała się jeszcze świeża i jędrna wiosna oraz moja pierwsza płatna impreza muzyczna w Mirsku, a jakże z przygodami.
Wszystko szło dobrze, aż spostrzegłem na koniec w nocy wyrwane lusterko, wybity kierunkowskaz, brak żarówki w mojej Skodzie. Cóż, publika składała się z tzw. gimnazjalistów, którzy bardzo się chcieli sprawdzić w takiej akcji. Po weekendzie przez cały wtorek za 150 zł udało mi się okazyjnie autku przywrócić stan możliwy do jazdy.
W tym czasie wybraliśmy się z Dharmą nad Niedźwiedzie Skałki. Wiosenna sceneria powoduje niesamowite przeżycia, bo i kolory tryskające świeżością, a i okazja do odwiedzenia miejsc związanych mocno z naszym życiem i wspomnieniami.
To ta lipa, to ta czereśnia, te głazy i przecinka, Karłowiczówka. Dharma dziwiła się bardzo, po co drapać się tak wysoko i z takim trudem. Za to potem z górki miała wygodnie i szybko- do domu 5 minut i jeszcze mnie pociągnęła.
Wokół Wiśniowego wiosna też jest porażająca, nie tylko poprzez kwitnące drzewa owocowe, ale przez kontekst, kontrasty, zaśpiewy par kosowych, singli kukułkowych i innej oranżerii. Chwila romantyzmu przed przyziemnością dosłowną: wszystko czeka na skoszenie, bądź na nieskoszenie- co trudniejsze jest, aby objeździć sprytnie kosiarką przebiśniegi, krokusy, żonkile, narcyzy.
Wiosna to u nas delikatność, zwiewność, powolny proces wzrostu i listków, i konarów, pączków, mgiełka młodych, bezbronnych listków pospolitych brzóz, buków, nieśmiałych igiełek modrzewi.
Pogoda się stara być niebanalną, mglistą, deszczową- tak tylko zagrozi, a potem mięknie i się cofa. Chce być na językach w maju, a też i przestraszyć turystów, letników, aby umocnić władzę w Karkonoszach, może i w Wiśniowym Sadzie, chociaż z całych sił dążymy do tego, by się od niej uniezależnić.
Pomysłów jest ogrom np. pakiety z tańcem brzucha, warsztaty muzyczne, rzeźbiarskie, ceramiczne, psychologiczne, joga. W Boże Ciało zapowiada się niezwykła inicjatywa grupy poetów z poezja-polska.art.pl. W programie a jakże poezja, kostiumowa inscenizacja Makbeta oraz wiele innych ciekawych zamierzeń. Już żałuję, że nie będę cały czas przy tym, ale uwielbienie muzyki (własnej- wstyd) bierze górę.
Wokół domu cały czas się wiosennie zmienia. Zieloność się mieni, w każdym oknie, kwiaty się rozwijają, przekwitają, w przeciągu kilku dni, jak to w maju, narcyzy 5 dni, żonkile 8 dni, przebiśniegi 10 dni, szafirki 7 dni, rododendrony 15 dni.
Z entuzjazmem jeździmy teraz po serpentynie, z powodu tej właśnie unikalnej, niepowtarzalnej w RAL-u zieloności, seledynowości. I w dodatku sądzę, że niewielu wrażliwców załapie się na ten widok, gdyż maj należy zwykle do miesięcy ubogich w turystów i odwiedzających, mimo że u nas jest najpiękniejszym i najkwietniejszym miesiącem w roku.
Ale po długim weekendzie i przed wakacjami, niewiele osób planuje przyjazd w nasze strony, ze względów finansowych i urlopowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz