Święta Wielkanocne, ruchome, wiążą się z różnorodną aurą. Tegoroczne niespodziewanie zaskoczyły nas wiosną, taką karkonoską, bo i śnieg gdzieniegdzie się jeszcze bieli, a ogrody opanowane są przez krokusy, przebiśniegi, żonkile i błękitne cebulice.
Zaskoczenie było tym większe, że jeszcze w środę nasypało po kostki śniegu i wydawało się, że zima tak łatwo nie odpuści.
Tydzień przedświąteczny przebiegał na przygotowaniach, zwłaszcza na odpylaniu, odkurzaniu i polerowaniu starej stolarki, ukrywającej w swych antycznych, pokornikowych korytarzykach świeży pył, nagromadzony po wierceniu każdej dziury w ścianie, choćby w odległej części domu. Za każdym razem nie wierzyłem, że się uda przywrócić ich dawną świetność, znakomicie uzyskaną przez eksperymentalne potraktowanie podłogi cykliniarką, Bondexem- teak i satynowym Duluksem.
Udało się wszystko, łącznie z ozdobami wielkanocnymi, wyposażeniem i sprzątnięciem nowej łazienki, tuż po przyklejeniu ostatniego dekora. Goście się zjawili terminowo. Na szczęście śnieg dopiero co się prawie roztopił i zaraz wyjrzało słońce, dodając ciepłej żółtości do wiosennych, kwiatowych kolorów.
Drzewa szykują się do zmiany dekoracji. Mogę się jeszcze nacieszyć delikatnymi kreskami bezlistnych gałązek, na których pączki są ledwie widoczne i nie pchają się bezczelnie na pierwszy plan. Te, które nie zdążyły, zostały bezlitośnie wycięte.
Przyszedł doskonały moment na wycieczki po zachełmiańskiej okolicy. Tylko teraz walory krajobrazowe dominują nad przyrodą i w każdym miejscu Zachełmia roztaczają się wspaniałe widoki na wszystkie strony, nieprzesłonięte przez liście na gałęziach.
Nawet w Karpaczu lub Szklarskiej nie ma takiej widoczności z wielu miejsc, jednocześnie na: wschód (Rudawy, Sokoliki, Śnieżka), zachód (Chojnik, Śnieżne Kotły, Szrenica), północ (Przełęcz Karkonoska, Szyszak, Smogornia), południe (Sobieszów, Kotlina Jeleniogórska).
Młodzi skoczyli dziś na Małego Szyszaka (1,8 godz.+ 1,3 godz., 8,5 km x 2), na górze miękki śnieg i mgła (drogą sylwestrową).
Ja zaliczyłem dwie trasy nordic walking z Dharmą zestresowaną krótkim pobytem sympatycznej, ale obcej suni.
Przez 1 dzień przewinął się nadkomplet gości, bo jeszcze 1 pokój pozostał nam wolny i dlatego się dało. W ten sposób poznaliśmy egzotycznego Manuela z Dominikany.
Nie tylko pogoda, nie tylko nasz Murzyn prosto od Szaniawskiego, pośród intensywnych, krokusowych fioletów, stworzyły nieco senny surrealizm tych świątecznych dni.
Trzy płonące tapczany, przy zachełmiańskiej serpentynie, w spokojny, wielkanocny wieczór, zatrzymały Michała. Wraz z zajętym przez ogień drzewem, zostały ugaszone przez dzielną straż pożarną, wezwaną z nr 112. Nie wyglądało to na happening, a raczej na bezmyślną głupotę sprawców, pewnie od lat tych samych, w tym samym miejscu. Brawa i szacunek dla straży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz