poniedziałek, 11 stycznia 2010

No i zima, no i śnieg.

-Myślę, że należy ciągnąć do przodu.
-Po śniegu pod górę się nie da. Lepiej będzie pociągnąć do tyłu.

W rezultacie tej wymiany zdań o północy, na zachełmskiej dróżce, Toyota ugrzęzła głębiej w rowie z naderwanym zderzakiem i popękanym nadkolem.

Dopiero rano litościwy pług wyłuskał ją bez problemu (do przodu) i dostarczył aż na miejsce docelowe, do Wiśniowego Sadu. Podrutowaliśmy prowizorycznie obwisłe elementy i A. szczęśliwie dojechał do domu w Łodzi.

W ten sposób nastąpiła inauguracja warunków zimowych w Zachełmiu, na tydzień przed świętami. Zima dodaje zawsze trochę pikanterii życiu mieszkańców i również gościom.

Zdarzyło mi się wjechać w bramkę wjazdową, mimo hamowania na lodzie i dopiero przydał się dodatkowy hak umocowany w słupku, ponieważ dolne zapięcie musi z naprawą poczekać. Nawet się wygodniej ją teraz zamyka.

Dla Krzysia zaś znaleźliśmy w Tesco ciut za małe i ciut za chińskie łańcuchy śniegowe i w ten sposób po ich urwaniu, uzupełniłem swoje jednym z oderwanych fragmentów, który właśnie straciłem przy wyciąganiu Toyoty.

I tak wszystko się uzupełnia i przydaje: śnieg narciarzom, lód łyżwiarzom (w cieplickim Parku Zdrojowym), doświadczenia z łańcuchami i podjazdami gościom.

Na koniec roku i do teraz zima kokietuje nas wieloma swoimi wdziękami: mgły, marznąca mżawka, zalodzenie, zaspy śnieżne, słoneczne poranki, szron, zamiecie, mróz.



Staje na głowie by wykurzyć ludzi z ciepłych domostw a nie w pełni się jej to udaje- jednak nie cieszy się zbytnim zaufaniem. Na Łysą Górę jedzie się rano tylko 35 min, ale wraca aż 2 godz. z powodu mocno oblodzonego zjazdu z Kapeli. A i tak najlepiej właśnie tam się szusuje.

Sylwestrowi goście nie wiedzieli za co się złapać, czy za narty, czy za rowery lub za kijki. W końcu spróbowali prawie wszystkiego.

Jakuszyce dopiero teraz pękają w szwach od śniegu. Wcześniej świeciły przetarciami nawet do Rozdroża Pod Cichą Równią. Może dlatego się jeszcze tam nie wybrałem. A może głównie dlatego, że niemal na okrągło odśnieżam, co bardzo przypomina koszenie. Gdy się już skończy, można od razu zacząć od początku.


Jednak nie zdecydowałem się na udział w wysokogórskim sylwestrze, inaczej bym leżał i odpoczywał do dziś. Chociaż zazdroszczę młodym tej jednej godziny spośród wszystkich dziewięciu, na czas której zniknęła mgła i niewidoczność przy przechodzeniu żlebem Czarnego Kotła Jagniątkowskiego, w drodze na Śmielec.
Na pociechę potem wypuściliśmy razem przed domem "balonik przyjaźni", w tym przypadku polsko- holendersko- irlandzkiej.

Poleciał z wielką prędkością aż na Księżyc.

Tegoroczna WOŚP wpisała się znakomicie w ekstremalne warunki zimowe i w II Karkonoski Festiwal Światła, jeszcze ładniejszy i kolorowszy od poprzedniego.



Cieplice, które i tak są niezwykle urokliwe, zajaśniały landrynkowymi kolorami i ledowo-lodowymi kompozycjami.




Niezwykle trudno było wytłumaczyć fenomen Orkiestry Irlandczykowi Markowi, któremu pomoc taka do tej pory kojarzyła się raczej z krajami III świata.



Obfite opady śniegu, zawalające cieplicką scenę, ostra grypa jelitowa połowy duetu Microexpressions, nie przeszkodziły jednak w obecności zachełmiańskiego akcentu na jeleniogórskim finale.


Jak zazwyczaj zabrakło nieco alternatywnych słuchaczy i na Placu Piastowskim zagęściło się bardziej przy starym, dobrym i na prowincji lepiej znanym punku.

Z zimy zadowolone są zwierzaki.

Dharma czuje się wreszcie jak u siebie na Alasce, Merik spędza czas przy Windows-TV obserwując z zapartym tchem seriale z życia stworzeń uboższych, z pośpiechem wydziobujących słoninkę, zanim napada kolejne 10 cm śniegu, akurat tyle ile brakuje Dharmie by frykasa dosięgnąć.

2 komentarze:

saymon pisze...

Hej! Świetny post. Gratulacje! Zresztą cały blog jest wyjątkowy. A co do uszkodzonej bramy wjazdowej - to wreszcie się dowiedziałem co tak naprawdę się wydarzyło. Czy teraz Dharma nie będzie chciała częściej wychodzić na wycieczki? ;)

Pozdrawiam

Witold pisze...

Dzięki. A ja gratuluję determinacji i siły, która się przyda w dalszej drodze do niewątpliwego sukcesu. Dharma cały czas chce częściej wychodzić na wycieczki, stąd też i ten blog. Na szczęście haczyka wypinać jeszcze nie umie.