wtorek, 16 czerwca 2009

Po Bożym Ciele

Czas jest czerwcowy. Tak jak każdy miesiąc, niesie w sobie mnóstwo niespodzianek, zdarzeń i nie tylko przyroda, ale nawet życie, nabiera szczególnych barw. Możliwe jest, że kwiaty zostały stworzone, by wraz ze swoimi kolorami odzwierciedlać nasze dusze i ich stan.


Każdego czerwcowego dnia jest zimno i gorąco, sucho i mokro, słonecznie i pochmurnie. Każdego dnia chcę kosić, grać, remontować, fotografować, przyjmować gości, nic nie robić, iść w góry, kopać w ogródku, słuchać muzyki, sprzątać, jeździć na próby. W końcu najczęściej nic nie wychodzi, podobnie jak pogodzie, która ochoczo pogrzmiewając nadciąga z ciemną chmurą, chlapnie gęstym deszczem, aby na koniec zniknąć ze wstydu za zasłoną jaskrawego, aż rażącego w oczy błękitu.

Bożociałowi goście pierwszy raz w życiu na Śnieżce przeżyli jednego dnia wszystkie pory roku: temperatura bliska 0 st., grad, deszcz, płachetki śniegu, słońce, mgły, zieleń kosodrzewiny i upał.

A z gośćmi też w kratkę i zmiennie. Wszyscy chcieliby przybyć w długi weekend. Jedni z tych, którym się udało wcześniej zarezerwować, w ostatniej chwili przesunęli przyjazd na niedzielę i to do 1 pokoju a nie do 2. Mimo to, natychmiast wolne miejsca się zajęły, a nawet część pomyłkowo zjawiła się dzień wcześniej, więc ten weekend mieliśmy wyjątkowo udany, co do jednego dnia. W dodatku sami przesympatyczni, życzliwi i zachwyceni ludzie. Zresztą od 4 lat poznajemy tylko takich.

Żeby nie było aż tak romantycznie, w tych dniach pojawił się problem z szambem, który wspólnie, rodzinnie udało się bardzo sprawnie i dość kosztownie (dziękuję rodzinie) rozwiązać. Akurat znalazł się w województwie, jedyny trzeźwy w niedzielę, usługodawca.
W dodatku Mr Rischmann oddał dokumenty, po półtora miesiącu, ze skrzynki pocztowej w Żarach (140 km stąd) trafiły na tamtejszą policję, która ma przesłać je na cieplicki komisariat. Mam szansę więc na podwójną tożsamość.


Druga połowa miesiąca zapowiada się nieco dynamiczniej- pod względem krajoznawstwa, pewnie dlatego, że sezon na razie chce zacząć się punktualnie 1 lipca. Za to kwiaty na gości nie czekają, tylko odkwitają co swoje, ubarwiając ogród w czerwcowe, rozmaite, kolorowe plamy.
Piwonie mają swoje 5 minut, naparstnice rosną gdzie popadnie,

jaśmin oszałamia zapachem przyjeżdżających i wyjeżdżających,

parzydło podkreśla kontrast w każdą pogodę,

maki porażają czerwienią,

a paprocie czają się w zakamarach.

Brak komentarzy: