sobota, 11 kwietnia 2009

Już nie przedwiośnie.

W Zachełmiu na wiosnę.
Wiosna przyszła nagle i pędzi tak szybko, że aż trudno nadążyć. W każdy dzień wychodzi coś z ziemi, kolejne pączki pękają.




Forsycje w mgnieniu oka obsypały się żółtą mgiełką, a trawnik opanowały przebiśniegi, krokusy, żonkile, modre cebulice, śnieżynki, pierwiosnki, stokrotki, fiołki.







Pełnia księżyca i czerwone zachody słońca, wiosenne kwiaty i zieloność młodej trawki pod nogami to aspekty obecnej naszej rzeczywistości.


Szkoda, że goście nasi tego nie mogli doświadczyć. Nie wiedzieli, że tak wyjątkowo jest teraz w Zachełmiu- idealny czas na spacery, wyciszanie i obserwację odżywającej po zimie roślinności.

Życie też nabiera tempa. Pojawiają się goście wielkanocni i część pokoi się zapełniła.



Sporo czasu, odległości i uwagi pochłania teraz muzyczna część mojej duszy- cotygodniowe próby w Szczytnej pod Kłodzkiem, próba przed koncertem polsko- kanadyjskim w za wrocławskim Bierutowie.

Pewnie też dlatego wiosna w Karkonoszach szybko mi się przewija, tak że poza sprzątaniem i pracami świąteczno- porządkowymi, zostaje zaledwie kilka 1/60- tych sekundy na dostrzeżenie, że piękno nie tylko przejawia się w dźwiękach, ale też w kolorach i kształtach.

I że jest to wszystko jednością: muzyka, sztuka, kolory, wiosna, przyroda, Karkonosze i my- Wiśniowy Sad.





Zwierzęta domowe są właśnie po to, by pokazać czyste, naturalne zjednoczenie przyrody z ludźmi. One to lepiej umieją i w tym się odnajdują.Dharma załapała się nawet na wycieczkę na zamek Chojnik.






Po drodze Madzia się pięknie zaprezentowała na maćkowym koniu, na tle naszego widoku.

Kot Merik przynosi wytrwale do domu pokrzewki, szpaczki, jaszczurki, padalce i kleszcze.

W turystyce zachełmiańskiej też się coś dzieje, czyli próba integracji środowiska wokół Lawendowego Wzgórza i ich ścieżki zdrowia, spotkanie po świętach na Rancho, projekt nordic walking z hotelem Chojnik, wizyta Hari Dev Singha w celu organizacji comiesięcznych zajęć kundalini- yogi w Wiśniowym Sadzie.

1 komentarz:

unfal pisze...

Lecę do Polski to trochę tej wiosny zobaczę. Szkoda, że niestety do tej hałaśliwej, bo najchętniej zanurzyłabym się w tym spokoju płynącym z obrazków Witkowych :)