
To nie jest tak. Wcale nam się atrakcje Karkonoszy nie skończyły. Mniej da się napisać o pojęciu samej nieskończoności. Mniej też jest czasu, który przeznaczamy teraz na jakiś biznesplan, na przedłużony sezon turystyczny i walkę z klęską owocowego urodzaju. Im bliżej końca roku, tym więcej trzeba wykonać. Projekty zaczęte w pierwszej części roku teraz się finalizują. Koncert we wrocławskim Madnessie, pełny sukces, 30 słuchaczy, w tym żadnego studenta bez sesji poprawkowej, nawet konieczny był bis, do którego nie byliśmy przygotowani.
Ale jest jesień- to fakt. Kwiatki w ogrodzie są już przemęczone ciągłą ekspozycją. Dużo się we wrześniu dzieje i chyba jest ważniejsze, że się dzieje, niż że się o tym pisze;). Co dopiero będzie w październiku?
Pogoda jest w sam raz. Przepiękne chmurki albo wrześniowa mgła.I spacery: z Dharmą, z Amelią i Wiktorią, dziewczynkami które nie były jeszcze w górach, a zjawiły się u nas z mamą na życzenie opiekującej się rodziną cioci.
Cudowne, wszędobylskie, fotogeniczne, lgnące do nas przy każdej okazji i bez.
Miło było pokazać im wodospad Podgórnej, Przesiekę, zmieścić się w odcisku kosmity na Kamieniu Walońskim, pozbierać śliwki i pozrywać, zjeść dojrzałe gruszki i wiśnie.

Potencjał artystyczny w regionie aż kipi. Ludzie chcą tworzyć, występować, kreować, grać, malować. Teraz nie mają gdzie tego robić. Ośrodki kultury zanikają w ramach ogólnych oszczędności i wszystko w kulturze się tworzy self made. Tutejszym nielicznym klubom muzycznym zależy tylko na wypiciu piwa, które same sobie warzą.
Nawet w naszej rzeczywistości, bez własnych wyłącznie środków nie zaistniałyby: Teatr Nasz, Microexpressions, mój Back Door, Fundacja "Muzyka Serc", koszule zachełmiańskie, promocja historii i kultury regionu oraz szereg innych inicjatyw.
Np. domowa kawiarnia u Stasi, ewenement wśród podobnych przedsięwzięć. Każdy artysta, nawet amator, jest tu mile widziany, aby tylko mógł się jakoś zaprezentować, na uboczu, pośród zielonych tarasów z okazałym widokiem na pasmo Karkonoszy.

Kwiaty w Wiśniowym przybrały już jesienne barwy i kształty. Płatki powoli chylą się ku upadkowi. Na karnawał liściastych drzew trzeba jeszcze zaczekać. Teraz tylko jego trailer w postaci niedbale rzuconych, pomarańczowych kleksów widać gdzieniegdzie na dolnym reglu.
Wyglądają dojrzale, pięknie pośród spadłych zawczasu liści i traw. Sezon turystyczny i pogodowy się na szczęście przeciąga. Strach by pomyśleć, gdyby było inaczej.

Coraz więcej jest amatorów karkonoskiej przyrody, zmieniającej się według programu pór roku. Kuszą ich też wydarzenia: Jeleniogórski Jarmark Staroci albo turniej piłki plażowej w Zachełmiu z udziałem reprezentantów Polski.
Zaglądają ciekawie w nasz, szykujący się do jesieni zakątek artyści, muzycy, malarze, filozofowie i... młode pary.TO JE PIGWA


Przez ten cały miesiąc uczestniczymy wytrwale w POKL 6.2. Nadchodzi czas pracy nad biznesplanem i trza by z chłopa- górala przedzierzgnąć się w ekonomistę- amatora i w specjalistę od komputerów, Excela i drukowania.
Chyba jednak będą zmiany, w organizacji pobytów, ilości miejsc (plus 5), standardu- wszystko dla gości, miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku. Okazuje się, że te 40 tys. nie wystarczą nawet na 2 "pokoiki".A teraz aronia na aroniówkę, dziś już zerwana.
Dotacje, kredyty, wysiłek i ryzyko nasze. O tym marzyliśmy, do tego dążymy, ale czy to nam coś ułatwi- zobaczymy, bo nie jest do końca oczywiste. Dla takich uśmiechów wszystkiego warto spróbować.





















